Listy do Trynidadu
dziennik podróży

Jest piąta rano. Wstaje słońce. Niedługo koniec naszej podróży. To była długa i ciężka wyprawa, ale myślę, że sama ją wybrałam, jak inne. Nie warto wcale wyjeżdżać, jeśli nie można się niczego nauczyć. Tutaj nauczyłam się przynajmniej pływać i robić przewrót w powietrzu. Jestem zadowolona, ale jeszcze nie jestem szczęśliwa. Piszę do Ciebie, chociaż równie dobrze mogłabym wysłać ten list do Trynidadu. Gdzie jest Trynidad? Chyba na Południu. Kołyszące się palmy i ocean. Tygrysy w puszczy. I dziwne ptaki na drzewach. Wielkie żółwie pływające pod wodą. Woda jest zielona i przejrzysta. Ciepła, bardzo ciepła. Chciałabym tam pojechać, ale nie wiem jak. Miłość także otacza nas cały czas, a nie umiemy jej odnaleźć. Miłość jest przezroczysta i dlatego jej nie widać, Zgubiliśmy mapy, nikt nie potrafi wskazać drogi. Gdzieś znajduje się kompas, ale ma złamaną wskazówkę. Jest piąta rano, księżyc jaśnieje na niebie, przypomina rozwodnione słońce. Była to najjaśniejsza noc jaką kiedykolwiek widziałam. Teraz się kończy i nastaje niebieski dzień. Ptaki wzlatują wysoko i zaczynają śpiewać. Niektóre lecą tak wysoko, że zamarzają i spadają na ziemię. Zamarznięte ptaki spadają z nieba, ale ja nie spadnę. Jeśli Cię to, tato, chociaż trochę pocieszy, to wiedz, że ja też jestem ptakiem. Przynajmniej będę nim przez chwilę, tylko chwilę. Pomiędzy światłem i cieniem, gorącem i zimnem jest pusta przestrzeń, to mógłby być mój dom, ale nie jest. Domem moim jest Trynidad. Może się tam spotkamy. Ursula

z książki Listy do Trynidadu Annika Idstrom, tłum. Bożena Kojro