Przejdź do głównej treści
Listy do Trynidadu
  • Główna
  • słowo
    • Blog
    • poezja
    • przeczytane
  • obraz
    • powołanie św. Mateusza
  • terytoria
  • List do Rzymian
  • Światowy Dzień Ubogiego 2020
  • archiwum
    • Nowenna św. Franciszek
      • wprowadzenie
    • 106 dzień

Wisia już czeka...

październik 22, 2020 o 19:34,
Wczoraj odszedł Leszek. Nie dożył setki, niewiele mu brakło, ale nie miał takich ambicji - mówił przed paroma laty, że ma jeszcze jedną sprawę do załatwienia, a potem już do Wisi - do swojej Wiktorii. Był sprawny prawie do końca, a chwilę przed śmiercią powtarzał tylko: "Wisia już czeka... Wisia już czeka...". 

Najważniejsza podróż jego życia, ma cel... ma twarz...Wiktorii - kobiety, z którą przeżył prawie 65 lat. Leszek był bardzo religijnym człowiekiem, a jednak to twarz jego żony streszczała w tym momencie wszystko, w co wierzył i na co czekał. Myślę, że taka powinna być ta ostatnia podróż - nie gdzieś, ale do kogoś... i od kogoś.

Dla mnie najtrudniejszy był zawsze moment odjazdu i przybycia - w zasadzie było to tak częste, że się z tym oswoiłem: nikt cię nie żegna, nikt na ciebie nie czeka... nie liczę tu sytuacji, kiedy czeka na ciebie ktoś z twoim nazwiskiem lub nazwą konferencji, w której uczestniczysz - to miłe, pozwala ci poczuć się odnalezionym i zaopiekowanym w obcym świecie, ale nic więcej...  

Lubiłem patrzeć - najczęściej siedząc w pociągu, bo lotnisko szybko rozdziela strony - na żegnających się, albo witających ludzi. Pamiętam ten jeden raz, kiedy moi parafianie chcieli mnie odprowadzić na dworzec w Mediolanie - widocznie musiałem podzielić się z nimi moim "podróżniczym sieroctwem" - i czekali do odjazdu pociągu - niesamowite doświadczenie, gdy w obcym kraju i mnie ktoś odprowadza i macha mi na pożegnanie... 

Gdybym i ja miał dzisiaj wyruszyć w podróż Leszka czy myślałbym o kimś tam... do kogo idę? Trudny temat... święci są dla mnie za wielcy, by liczyć na ich komitet powitalny... Pan Jezus ma ważniejsze sprawy i poważniejszych gości na liście przyjęć.... myślę, że zadowoliłbym się tym, że - jak kiedyś w Nowym Jorku - przyjeżdżam do klasztoru, ktoś mi daje klucz i na drzwiach jednego z pokoi znajduję karteczkę: Henryk Cisowski - o.... mój pokój, w tym wielkim mieście i ja jestem u siebie...co za ulga ;)

Gdy jednak myślę o jakiś twarzach z tamtej strony, to widzę Zbyszka, Piotra, Jacka... nasze ostatnie pożegnania i powitania brzmiały zawsze tak samo: Paradiso... dziś wygląda to jakbyśmy się umawiali na spotkanie... jak we Wrocławiu pod pręgierzem czy w Krakowie: pod Adasiem.... I niezmiennie zastanawia czemu na końcu Mszy ślubnej jest to błogosławieństwo: 

Wśród świata bądźcie świadkami, że Bóg jest miłością, aby stroskani i ubodzy, doznawszy waszej pomocy, przyjęli was kiedyś z wdzięcznością do wiekuistego Boga

więc Leszek się nie pomylił... na finalnym przystanku życia ktoś na nas będzie czekał... to ta/to ci, których kochaliśmy - nie jakiś niebieski klucznik - i w ich twarzach rozpoznamy tę jedną Twarz, która wszystko streszcza i wypełnia i to będzie dopiero Paradiso... 

Photo by Dominik Tola from FreeImages



Najnowsze wpisy

  • gdzie jesteś...
    10 lip, 2022
  • Sędzia czy sługa? sumienia role dwie...
    1 paź, 2021
  • Robert Frost - Nie został nikt
    19 cze, 2021
  • po-sługa czy powódź słowa...
    19 kwi, 2021
  • że Zmartwychwstał...
    11 kwi, 2021
  • faryzeusz i celnik - reaktywacja
    13 mar, 2021
  • mąż boży...
    24 sty, 2021
Utworzono za pomocą Mozello – to najłatwiejszy sposób tworzenia witryn internetowych.

Stwórz swoją stronę internetową lub sklep internetowy z Mozello.

Szybko, łatwo, bez programowania.

Zgłoś nadużycie Dowiedz się więcej