Sędzia czy sługa? sumienia role dwie...

Nie mogę spokojnie przyglądać się temu, co dzieje się już całkiem niedaleko, a może być jeszcze bliżej - jeśli wyciągniemy logiczne konsekwencje z tego, co wyprawiają nasi przywódcy różnoracy z sumieniem Polaków.
Sumienie to ważny i bardzo delikatny organ, ale wystarczy poddać je swoistej terapii - może być szokowa, albo długotrwała - żeby je rozregulować lub całkiem wyłączyć. Pamiętam przeczytane gdzieś wyznanie płatnego zabójcy, który powiedział, że najtrudniej jest zabić pierwsze siedem osób, potem strzela się jak do kaczek - sumienie już nie działa. Można też długo i subtelnie "pracować nad człowiekiem" człowieka - efekt będzie ten sam.
Jest coś takiego jak sumienie narodu - jakiś moralny kompas, który sprawia, że dana społeczność uznaje coś za dobre albo obrzydliwe, przyzwala na coś lub przeciwko czemuś ostro protestuje.
Do pracy nad sumieniem narodu angażuje się dwóch graczy, nazwijmy ich bardzo ogólnie: religią i polityką: głosząc hasła o wartościach, tożsamościach, zagrożeniach i reakcjach na nie - o ile przywódcy religijni byli nimi od dawna, a politycy wcześniej próbowali tej roli bez większych sukcesów - pamiętam, gdy sekretarz partii, dyrektor naszej szkoły radził mi szczerze: "myśl sobie co chcesz, ale pamiętaj, że musisz zdać maturę i pójść na studia" - to wygląda na to, że to politycy przejęli pałeczkę w formowaniu zbiorowego sumienia obywateli i mają na tym polu duże osiągnięcia. .
Dla religii sumienie to obszar działania jeśli nie jedyny, to być może najważniejszy. Katechizm Kościoła Katolickiego wiele razy do niego się odnosi - choćby jeden cytat:
W głębi sumienia człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie nakłada, lecz któremu winien być posłuszny i którego głos wzywający go zawsze tam, gdzie potrzeba, do miłowania i czynienia dobra a unikania zła, rozbrzmiewa w sercu nakazem... Człowiek bowiem ma w swym sercu wypisane przez Boga prawo... Sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa. (1776)
Na polu formowania sumienia narodu religia i polityka z natury będą wobec siebie w opozycji: religia studzi absolutystyczne zapędy władców przypominając im, jest Ktoś ponad nimi, kto widzi w ukryciu (Mt 6,6), że w Nim mają swój Sąd Najwyższy i Ostateczny. Religia kwestionuje niektóre upolitycznione definicje "swojego-obcego", gdy przypomina, że moim bliźnim jest nie tylko twój współplemieniec, ale także obcy, słaby, bez dowodu, paszportu, także ten nielegalny: w Stanach są zakonnicy, którzy nie mają do końca uregulowanego pobytu w tym kraju; religia wreszcie relatywizuje pewne pojęcia uznawane za dogmaty - np. ojczyzna: tak, Jezus przykazuje być dobrym obywatelem, płacić podatki (Mt 17,24-27), Jeremiasz zachęca wygnańców:
Starajcie się o pomyślność kraju, do którego was zesłałem na wygnanie. Módlcie się do Pana za niego, bo od jego pomyślności zależy wasza pomyślność. (Jr 29,7)
ale równocześnie chrześcijanin nie może zapomnieć, że jego ojczyzna jest w niebie (Flp. 3,20), także pojęcie granicy zostaje jakoś zrelatywizowane w obrazie "muru wrogości", który Chrystus w sobie obalił czyniąc podzieloną ludzkość jednością (Ef 2,14) - chroni to przed pokusą kultu czy sakralizacji jakiejś nacji czy przestrzeni. Jan Chrzciciel upomina Heroda: "nie wolno ci... " (Mk 6,18), Jezus podważa autorytet i roszczenia przywódców Izraela... Nic dziwnego, że chrześcijanie byli i bywają postrzegani jako wrogowie systemów totalnych, które postawiły naród, klasę, jakieś indywiduum na najwyższym piedestale, któremu trzeba złożyć jakiś ślub lojalności czy ubóstwienie.
W sztandarowym haśle, zawołaniu: Bóg, Honor, Ojczyzna widzę genialną intuicję naszych ojców - to jest właściwa kolejność - ona utrzymuje ten "układ" w równowadze i chroni przed wynaturzeniem.
Religia wobec polityki (i innych sfer aktywności człowieka) pełni rolę sędziego - nie ma mocy sprawczej, nie ma władzy, ale pokazuje wartości, osądza, upomina, przestrzega… tyle. Jej jedyną siłą jest głos, który brzmi, który osądza, który nie daje spokoju, to echo janowego: "nie wolno ci... ".
Religia może jednak ustawić się wobec polityki w innej roli - w roli sługi. Może robi to dlatego, że postrzega w polityce sprzymierzeńca w swojej walce o dobro, może protektora, mecenasa, nie wiem co jeszcze… w każdym razie sojusz ołtarza i tronu nie jest współczesnym wynalazkiem. Już w Biblii mamy tego wymowną ilustrację:
Wówczas zwrócił się Achab, król izraelski, do króla judzkiego, Jozafata: «Czy pójdziesz ze mną przeciw Ramot w Gileadzie?» … Jozafat rzekł królowi izraelskiemu: «Najpierw zapytaj, proszę, o słowo Pana». Król izraelski zgromadził więc czterystu proroków i rzekł do nich: «Czy powinienem wyruszyć na wojnę o Ramot w Gileadzie, czy też powinienem tego zaniechać?» A oni odpowiedzieli: «Wyruszaj, a Bóg je odda w ręce króla!» Jednak Jozafat rzekł: «Czy nie ma tu jeszcze jakiegoś proroka Pańskiego, abyśmy przez niego mogli zapytać?» Na to król izraelski odrzekł Jozafatowi: «Jest jeszcze jeden mąż, przez którego można zapytać Pana. Ale ja go nienawidzę, bo mi nie prorokuje dobrze, tylko zawsze źle. Jest to Micheasz, syn Jimli»…. Ten zaś posłaniec, który poszedł zawołać Micheasza, powiedział mu tak: «Oto przepowiednie proroków są jednakowo pomyślne dla króla. Niechże więc twoja przepowiednia będzie taka, jak każdego z nich, żebyś zapowiedział powodzenie». (2 Krn 18,3-7.12)
Ten epizod ilustruje zarówno służalczą funkcję religii - 400 nadwornych proroków, opłacanych przez niego, którzy niezmiennie przytakują królowi - i jej funkcję sędziego w osobie Micheasza, który ma odwagę głosić Słowo Boga krytyczne wobec królewskich pomysłów, dlatego przez niego znienawidzony.
Religia - gdy przestaje osądzać politykę - staje się jej służebnicą, dostarcza jej tak potrzebnego “paliwa” mówiąc: Bóg jest z nami, Bóg tego chce… walczysz w Bożej sprawie; kreuje bohaterów w wojnie, która staje się święta; przekonuje pobożnych, lecz niezdecydowanych. Polityka potrzebuje uwielbia takiego sojusznika, który uświęca jej czasem bardzo nieświęte działania.
Gdy słucham i czytam komentarze tego, co dzieje się na granicy (zacząłem pisać ten tekst na początku października) do ostatnich wydarzeń na granicy - nabieram przekonania, że religia oddała pole polityce: milczenie "ludzi religii" sprawia, że dzisiaj to nasi politycy kształtują sumienia Polaków, a pobożni obywatele mają dostrzec w ich działaniu opatrznościowych mężów wysłanych przez Boga, by nas uratowali od zła wszelkiego. Dlatego człowiek religijny powinien stać murem za swoimi przywódcami, choćby ich działania były skądinąd wątpliwe moralnie.
Ten swoisty sojusz polityczno-religijny przynosi pożądane skutki: nie ma takiej historii, która byłaby zdolna poruszyć zbiorowe sumienie narodu: zdjęcie zziębniętego człowieka, spojrzenie proszące o litość, bezbronne dziecko, matka, ba... nawet śmierć - nie wzrusza nikogo, a przynajmniej tych, których wzruszać powinna. To, że odsyła się ludzi do lasu, że mogą umrzeć i umierają - nie robi większego wrażenia: znowu obojętna mina: po co się tu pchali?!!! sami sobie winni… zapłacili przecież…
Także terminologia chrześcijańska przestała mieć jakiekolwiek zastosowanie. Słowa takie jak: człowiek, bliźni, twój brat/siostra, nawet kobieta, dziecko - zostały zastąpione określeniami: amunicja, broń, zboczeńcy, terroryści, nachodźcy, nielegalni migranci - to jest szturm, atak demograficzny. To nic, że na zdjęciu widzisz rodziny z małymi dziećmi - sumienie uformowane przez polityków, pobłogosławione głośno lub cicho przez religię - nie reaguje, nie burzy się: przeżyją? umrą? co mnie to obchodzi - wynocha stąd!!!
To zmodyfikowane sumienie zajmuje się także nielicznymi (może nie tak nielicznymi, ale to dzisiaj ludzie z marginesu), którzy coś mówią: jesteśmy naiwnymi lewakami publikującym łzawe komentarze, które służą Putinowi czy Łukaszence. Nawet wrażliwe sumienia obrońców życia nie reagują, gdy chodzi o życie w pasie przygranicznym - a ponoć każde życie jest święte - czyżby tylko polskie życie było święte od poczęcia aż do naturalnej śmierci??? Panowie, eksperyment na sumieniu narodu się wam udaje - a choć sztandarowe hasło piszemy ciągle tak samo, to jednak czytamy je inaczej: OJCZYZNA, którą BÓG wybrał i tak wyróżnił, mesjasz narodów, a HONOR odłóżmy sobie na lepsze czasy…
Tym sposobem eutanazja stała się legalna w Polsce. Jeśli ktoś dzisiaj wypycha ludzi do lasu w temperatury niedalekie od zera - na co liczy? że pójdą do Mińska? Wszyscy dobrze wiedzą co ich czeka po drugiej stronie - skazuje ich na śmierć. Jedyne zmartwienie, by umarli na białoruskiej ziemi. Ponoć śmierć z wychłodzenia nie jest bolesna - to was pociesza panowie? Szkoda mi także tych, którzy pokazują tym ludziom drogę w las. Nawet jeśli dadzą im przedtem cukierki i butelkę napoju energetycznego? Sumienia do końca nie da się wyłączyć i ono wyrzuci kiedyś te historie...
Nie wiemy co dzieje się na granicy, bo zadbano o to, by nikt tego nie widział… Jednak uwaga: “Ojciec twój, który widzi w ukryciu odda tobie” (Mt 6,6). Jak praworządne państwo chce odesłać ludzi, których nie może przyjąć, którzy są dla tego państwa zagrożeniem to niech zrobi to przez przejście graniczne, albo deportuje do kraju pochodzenia - spychanie do lasu kobiet, dzieci, które może być dla nich wyrokiem, u nas nazywa się “zastosowaniem procedury z Rozporządzenia MSWiA z dnia 20 sierpnia 2021 roku" - co jest znowu manipulowaniem sumieniem. I co, nie jesteśmy państwem prawa? wszystko lege artis. Zmutowane sumienie klaszcze i podziwia - nasi dzielni politycy kolejny raz uratowali nasz kraj.
Kiedyś... jak już nie było innych argumentów wołano: Ludzie, sumienia nie macie? Mamy, ale politycznie zmodyfikowane.
Historia uczy, że z takiej drogi nie ma odwrotu: kłamstwo tuszuje się kolejnym kłamstwem, jedno przestępstwo kolejnym, aż do obłędu. Obłędu, w którym wszyscy zaczniemy się wzajemnie niszczyć. Czy ktoś jest jeszcze w stanie to zatrzymać?