aleja gwiazd cmentarna...
Michał odszedł dwa tygodnie temu. Pokonał go PESEL, choroby serca i na koniec covid-19. Był pierwszym
mieszkańcem schroniska, z którym się zaprzyjaźniłem - lubił rozmawiać na tematy
religijne, społeczne - krytyczny, choć zaangażowany uczestnik życia Kościoła.
Mówił o sobie "czarna owca", że nie pasuje to tego towarzystwa, wolał własne
ścieżki życia i myślenia. Niektóre z naszych rozmów trafiły na FB (jeden z przykładów)
Miejsce pogrzebu to cmentarz w Kiełczowie - nowy, z ogromnym "potencjałem" -
zważywszy na wielkie przestrzenie do zagospodarowania, czym nie mogą się pochwalić inne wrocławskie cmentarze.
Pierwsze zaskoczenie - pozytywne - mamy zarezerwowaną kaplicę i możemy odprawić
Mszę św. za zmarłego - uczestniczyłem już w paru "pogrzebach socjalnych", które ograniczały
się do prostej ceremonii pożegnania przy samym grobie.
Po mszy ruszamy w kondukcie do grobu. Idziemy szeroką aleją za kapicą i po chwili dostrzegam
charakterystyczny namiocik, który teraz zwykło stawiać się nad grobem... próbuję
skręcić w tę stronę, ale nie... my idziemy twardo prosto. Dziwne, bo tam już
tylko łąki.

Wtedy mnie oświeciło - miejsce dla ludzi wykluczonych za życia, dla tych "z marginesu"
jest w miejscu im właściwym - na marginesie cmentarza!!! Więc idziemy jeszcze
z kilometr, albo dłużej przez puste kwatery cmentarza, które za parę-paręnaście lat staną się tętniącą grobami nekropolią
zasypując tym samym tę gorszącą przepaść jaka dzisiaj zionie między nieboszczykami - tymi "normalnymi",
a tymi "z ulicy"... czas jak zwykle wszystko wyrówna, zasypie, pokryje - tak
jak zygzaki okopów niemieckich na łąkach nad Odrą w Nowej Soli, gdzie bawiliśmy się jeszcze jako dzieci
w chowanego - dzisiaj próżno szukać po nich śladu. Kiedyś będą leżeli obok
siebie - jak równy z równym: bo tak jest naprawdę w umieraniu - ale dzisiaj starannie segregujemy ludzi, za życia i po śmierci - "Biedni stali się częścią ludzkiego
wysypiska i traktowani są jak odpady, pasożyty społeczeństwa" - napisał kiedyś papież Franciszek.

Dochodzimy wreszcie na sam koniec cmentarza - tam już pokaźna liczba "braci i sióstr
oddzielonych". Na miejscu kolejne zaskoczenie: jestem zwolennikiem prostoty i
minimalizmu w temacie pochówku - będąc zdania, że "mauzolea nagrobkowe", marmury
itp. są bardziej wizytówką dla żyjących, kolejną formą pokazania siebie wobec innych,
niż czymś, czego akurat teraz potrzeba zmarłemu/zmarłej... dlatego amerykańska
prostota funeralna zawsze mnie fascynowała: zwykły, pionowy kamień z napisem
i trawka na równo, tak, żeby można było łatwo przejechać wokoło kosiarką...
Są takie nagrobki, które nawiązują jakoś do życia, profesji zmarłego: artysty, muzyka, prawnika, naukowca...
- czasem bardzo gustowne i trafione. Po pół wieku życia na tej planecie niełatwo
mnie czymś zaskoczyć, ale zmroziła mnie teraz ta potoczna, dramatyczna adekwatność osoby do jej nagrobka.

Nieduży otwór w ziemi, do którego wkłada się urnę przykrywając
go... płytą chodnikową. Tak, zwykła betonowa płyta chodnikowa staje się nagrobkiem
"ludzi ulicy"!!! No nie do końca, pan jeszcze pomaże ją silikonem i przylepi do niej
tabliczkę i nagrobek gotowy.
Jakież to prawdziwe: dla wielu z tu pochowanych ulica bywała domem - może okazjonalnie,
może na dłużej - więc i po śmierci pozostają z ulicą związani... na zawsze...

Patrząc na ten rząd płytek z chodnika pomyślałem sobie o alejach, gdzie "gwiazdy"
odciskają swoje dłonie czyniąc ten kawałek nawierzchni szczególnym. Gdy nasze
lokalne czy światowe sławy odciskają swoje dłonie od góry, to ci, których chowamy
na tym cmentarnym ekstremum odcisnęli swoje życie od dołu tego chodnika... spośród
leżących tutaj znam tylko dwóch: Michała i Zygmunta... wiem, że starali się żyć
przyzwoicie, a największą tajemnicę swojej wielkości i kruchości zabrali ze sobą...
czy to nie wystarczy, by przejść do historii?
Chciałoby się powiedzieć: "niech
wam chodnik równym będzie" w Nowej Jerozolimie, takiej jaką maluje przed nami Jan Apostoł: A
mur jego jest zbudowany z jaspisu, a Miasto - to szczere złoto do szkła czystego
podobne. A warstwy fundamentu pod murem Miasta zdobne są wszelakim drogim
kamieniem... A dwanaście bram - to dwanaście pereł: każda z bram była z
jednej perły. I rynek Miasta - to czyste złoto, jak szkło przezroczyste. (Ap
21,18-21). Jest tam już was trochę i ciągle przybywa... więc jesteśmy umówieni na tym złotym rynku, dobrze?