improwizacja i trening... miłosierdzia
Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie opisuje człowieka, który w krytycznej sytuacji potrafił zareagować właściwie, widząc pobitego nieszczęśnika. Sposób, w jaki to zrobił zdaje się sugerować, że nie robił tego po raz pierwszy ... przypomina ratownika medycznego wracającego do domu po pracy, który będąc świadkiem wypadku, doskonale wie co ma robić. Ćwiczył to wiele razy, ma ruchy rutyniarza, co nie znaczy, że bezduszne czy obojętne... nie panikuje ani nie lekceważy zagrożenia.
Niektórym dzieła miłosierdzia kojarzą się z poruszeniem wrażliwego serca, które nagle chciałoby coś dobrego uczynić dla świata - najlepiej tu i teraz. Niekiedy rodzi się pytanie: o kogo tu chodzi? Kto jest tu ważniejszy? mój dobrostan (ostatnio modne słowo) czy o tego, któremu chcę pomóc?
Papież zwraca uwagę na coś ważnego, gdy mówi: Nie improwizuje się narzędzi miłosierdzia. Konieczny jest codzienny trening... Nie po raz pierwszy odkrywamy we Franciszku duszpasterza, który stara się mówić językiem prostym i zrozumiałym, a przez to pociągającym: zamiast o cnotach - ugruntowanych sprawnościach moralnych - mówi o narzędziach i treningu. Można powiedzieć więc, że miłosierdzia trzeba się nauczyć, to pożądana umiejętność... sprawność, której potrzebuję, by służyć innym.
Jakkolwiek pewne rozeznanie tematu, odrobina wiedzy nikomu jeszcze nie zaszkodziła, to jednak papież sugeruje, aby - zanim wyciągniemy ku drugiemu rękę gotową do pomocy - rozpocząć ten trening od: świadomości tego, jak bardzo my sami, jako pierwsi, potrzebujemy wyciągniętej ręki w naszą stronę.
To najważniejsza pierwsza lekcja, którą musimy odrobić - że jesteśmy tacy sami, w pragnieniach, we wrażliwości, w poczuciu godności, tęskniący za miłością, szacunkiem, tak samo podatni na zranienia, tak samo tęskniący za bliskimi, za dobrym życiem... nie stoimy wyżej, my którzy wyciągamy pomocną rękę, ale możemy stanąć obok, jako siostra czy brat. Wtedy odkryjemy też nieoczywistość pomagania - że ten uratował nas właśnie ten, ku któremu wyciągaliśmy naszą pomocną rękę.
Przeczytajmy teraz samego papieża:
Wyciągnięta ręka w stronę ubogiego nie pojawiła się jednak znikąd i niespodziewanie. Ten gest zaświadcza raczej o tym, iż przygotowujemy się do rozpoznania ubogiego i do wsparcia go wtedy, gdy zacznie potrzebować pomocy. Nie improwizuje się narzędzi miłosierdzia. Konieczny jest codzienny trening, który rozpoczyna się od świadomości tego, jak bardzo my sami, jako pierwsi, potrzebujemy wyciągniętej ręki w naszą stronę.
Photo by mono bustos from FreeImages