spotkanie vs. nagranie

spotkanie jest czymś, co dzieje się tu i teraz - ono się nigdy nie powtarza, nawet jeśli mamy do czynienia z tymi samymi osobami - bo przecież dzisiaj jestem taki właśnie, może się nie wyspałem, może coś zaprząta mój umysł czy pracuje we mnie... każdego dnia moje "dzień dobry" będzie jakoś inne.... ba, zauważyłem, że mówiąc sześć kazań jednego dnia każde było jakoś inne od siebie... zależy to nie tylko ode mnie... ale przecież widzę twarze osób, które próbują mnie słuchać, one też wprost lub nie wpływają na mnie.... dlatego każde spotkanie jest jak koncert na żywo - jedyny w swoim rodzaju, już się nie powtórzy - dlatego mimo dostępności świetnych nagrań ludzie będą chodzić do filharmonii...
Dlatego właśnie nie cierpię nagrań - po pierwsze nie wiem do kogo mówię - patrzy na mnie oko kamery i jedynym słuchaczem staje się kamerzysta (nota bene jego żywe reakcje mimiczne na moje słowa coś mi rekompensowały) - bez słuchaczy realnych czuję się zagubiony... tracę wątek, koncentruję się na sobie, na tym jak układam zdania i jak brzmią moje słowa bardziej niż na samym przekazie...
to co mówię - wypowiadam dajmy na to o godzinie 10.00 5 grudnia.... ale mam świadomość, że innego dnia, o innej godzinie powiedziałbym to inaczej... widząc inne (jakieś) twarze inaczej dobierałbym słowa, przykłady... a nagranie zamraża mnie w jakimś momencie historii, wyrzuca z kontekstu w którym osadzam siebie i to co mówię i czyni to nagranie dostępnym - dziecku, emerytce, w Polsce, za granicą - o północy i o 7.00 rano... to już nie przypomina żadnego spotkania, ale staje się konferencją, dawką wiedzy, informacji. odartą, z tego wszystkiego, co czyni to wydarzenie niepowtarzalnym... dlatego nie nagrywam niczego, co mówię, nie zachowuję tekstów kazań czy konferencji - to się wydarza tu i teraz... i jeśli wydarzy się coś podobnego, to będzie tylko podobne...
są tacy, którzy potrafią przeżywać w taki sposób nagrania, że stają się one formą spotkania z tym, który go słucha/ogląda... mnie to raczej nie wychodzi...
po zakończeniu ostatniego nagrania, gdzie mówiłem o doświadczeniu służby ubogim kamerzysta powiedział mi na odchodne: Ojcze, dziękuję za Dzieło! a ja poczułem, że w tej godzinie jednak z kimś się spotkałem... z nim jednym, a reszta... to nagranie, które żyje już swoim życiem...
Photo by ryu uuu from FreeImages