Przejdź do głównej treści
Listy do Trynidadu
  • Główna
  • słowo
    • Blog
    • poezja
    • przeczytane
  • obraz
    • powołanie św. Mateusza
  • terytoria
  • List do Rzymian
  • Światowy Dzień Ubogiego 2020
  • archiwum
    • Nowenna św. Franciszek
      • wprowadzenie
    • 106 dzień

ostateczne spotkanie/zbawienie...

2 lis, 2020, Brak komentarzy
Niektórzy współcześni teolodzy uważają, że ogniem, który spala a równocześnie zbawia, jest sam Chrystus, Sędzia i Zbawiciel. Spotkanie z Nim jest decydującym aktem Sądu. Pod Jego spojrzeniem topnieje wszelki fałsz. Spotkanie z Nim przepala nas, przekształca i uwalnia, abyśmy odzyskali własną tożsamość. To, co zostało zbudowane w ciągu życia, może wówczas okazać się suchą słomą, samą pyszałkowatością, i zawalić się. Jednak w bólu tego spotkania, w którym to, co nieczyste i chore w naszym istnieniu, jasno jawi się przed nami,  jest zbawienie. Jego wejrzenie, dotknięcie Jego Serca uzdrawia nas przez bolesną niewątpliwie przemianę, niczym «przejście przez ogień ». Jest to jednak błogosławione cierpienie, w którym święta moc Jego miłości przenika nas jak ogień, abyśmy w końcu całkowicie należeli do siebie, a przez to całkowicie do Boga. Jawi się tu również wzajemne przenikanie się sprawiedliwości i łaski: nasz sposób życia nie jest bez znaczenia, ale nasz brud nie plami nas na wieczność, jeśli pozostaliśmy przynajmniej ukierunkowani na Chrystusa, na prawdę i na miłość. Ten brud został już bowiem wypalony w Męce Chrystusa.

...

W ciągu wszystkich wieków chrześcijaństwo żywiło fundamentalne przekonanie, że miłość może dotrzeć aż na tamten świat, że jest możliwe wzajemne obdarowanie, w którym jesteśmy połączeni więzami uczucia poza granice śmierci. To przekonanie również dziś pozostaje pocieszającym doświadczeniem. Któż nie pragnąłby, aby do jego bliskich, którzy odeszli na tamten świat, dotarł znak dobroci, wdzięczności czy też prośba o przebaczenie? Można też zapytać: jeżeli « czyściec » oznacza po prostu oczyszczenie przez ogień w spotkaniu z Panem, Sędzią i Zbawcą, jak może wpłynąć na to osoba trzecia, choćby była szczególnie bliska? Kiedy zadajemy podobne pytanie, musimy sobie uświadomić, że żaden człowiek nie jest monadą zamkniętą w sobie samej. Istnieje głęboka komunia między naszymi istnieniami, poprzez wielorakie współzależności są ze sobą powiązane. Nikt nie żyje sam. Nikt nie grzeszy sam. Nikt nie będzie zbawiony sam. Nieustannie w moje życie wkracza życie innych: w to, co myślę, mówię, robię, działam. I na odwrót, moje życie wkracza w życie innych: w złym, jak i w dobrym. Tak więc moje wstawiennictwo za drugim nie jest dla niego czymś obcym, zewnętrznym, również po śmierci. W splocie istnień moje podziękowanie, moja modlitwa za niego mogą stać się niewielkim etapem jego oczyszczenia. I dlatego nie potrzeba przestawiać czasu ziemskiego na czas Boski: w obcowaniu dusz zwykły czas ziemski po prostu zostaje przekroczony. Nigdy nie jest za późno, aby poruszyć serce drugiego i nigdy nie jest to bezużyteczne. W ten sposób wyjaśnia się ostatni ważny element chrześcijańskiego pojęcia nadziei. Nasza nadzieja zawsze jest w istocie również nadzieją dla innych; tylko wtedy jest ona prawdziwie nadzieją także dla mnie samego. Jako chrześcijanie nie powinniśmy pytać się jedynie: jak mogę zbawić siebie samego? Powinniśmy również pytać siebie: co mogę zrobić, aby inni zostali zbawieni i aby również dla innych wzeszła gwiazda nadziei? Wówczas zrobię najwięcej także dla mojego własnego zbawienia".

Benedykt VI, Encyklika Spe Salvi, 47


Photo by Achim Sondermann https://freeimages.com
Brak dostępnego opisu zdjęcia.I, Gosia Hodur i 2 innych użytkowników


soteriologia plemienna - ks. Grzegorz Strzelczyk

30 sie, 2020, Brak komentarzy
Z jakieś 10 lat temu opublikowałem tekst, który kończył się taką konkluzją:
"Ostatnie uwagi mają spore znaczenie: w niektórych sytuacjach członkowie Kościoła, ze względu na dobro wspólne, powinni się angażować w obronę takich wartości jak państwowość czy tożsamość narodowa. I to jest moment, w którym może się pojawić pokusa sięgnięcia przynajmniej po niektóre elementy „soteriologii plemiennej”. W jej bowiem ramach można wykazać w razie potrzeby, że Bóg jest po naszej stronie, a przeciwnicy naszej koncepcji dobra wspólnego są w istocie Jego wrogami, którzy prędzej czy później poniosą klęskę. Można też łatwo wskazać winnych ściągnięcia na naród nieszczęścia postrzeganego w kategoriach kary Bożej (oni się muszą nawrócić!).
I wreszcie – co może wydawać najstraszniejsze owoce – można wykorzystać związane z wiarą emocje i siłę motywującą. W kontekście niewoli soteriologia plemienna może się wydawać skuteczniejsza od chrześcijańskiej. Tyle, że nie prowadzi do zbawienia.
Dzieje tak się potoczyły, że w ciągu ostatnich dwóch wieków dobro, jakim jest polska wspólnota narodowa nader często wymagało obrony. Angażowali się w nią zarówno katolicy indywidualnie, jak i polski Kościół instytucjonalny. I słusznie. Jednak to zaangażowanie pociągało za sobą wyżej opisaną pokusę. Tu i tam chrześcijańska soteriologia bywała wypierana przez jej „plemienną” reinterpretację. Nie mnie sądzić intencje autorów takich reinterpretacji – pewnie były jak najbardziej szlachetne. Błąd jednak pozostaje błędem.
Uważam zatem, że Kościół w Polsce powinien jak najszybciej przyjrzeć się krytycznie własnej soteriologicznej świadomości, bowiem „plemienna soteriologia” zdaje się wyzierać z niej z siłą, która zagraża wiarygodności chrześcijańskiej wspólnoty. Nie jestem w stanie ocenić na ile zdominowała ona głoszenie Ewangelii w polskich kościołach – do tego potrzebne byłyby odpowiednio zaprojektowane badania socjologiczne. Z niejednej ambony łatwiej jednak chyba dziś usłyszeć nawoływania do obrony narodowo-religijnej tożsamości (charakterystyczne jest samo to utożsamienie), niż do miłości nieprzyjaciół, do rozliczenia i ukarania winnych, niż do przebaczenia.
Rachunek sumienia z modelu zbawienia, jaki w polskim Kościele się głosi jest, moim zdaniem, najpilniejszym wyzwaniem, przed jakim stoimy. Bo jeśli – co nie daj Boże – przestaliśmy głosić zbawienie w takim kształcie, w jakim zostało przyniesione przez Jezusa, to wszelkie wysiłki duszpasterskie pójdą na marne. Bo jedyną racją istnienia Kościoła jest głoszenie Chrystusowej dobrej nowiny o zbawieniu. O Chrystusowym zbawieniu".
A dziś jest już po ptokach...

źródło. https://www.facebook.com/grzstrz 23 sierpnia 2020 roku

54Ty, Zbigniew Nosowski, Kasia Węglarczyk i 51 innych użytkowników
12 komentarzy
2 udostępnienia
Lubię to!
Komentarz

substancja klerykalna - czyli średniowieczne franciszkańskie refleksje nad Jezusa upodobaniami

30 lip, 2020, Brak komentarzy

Arbor Vitae - (Drzewo życia) - Ubertino z Casale (1259-1329?)

Ubertino z Casale, oblókł franciszkański habit w roku 1273. W latach 1289 do 1298 pełnił funkcję lektora Pisma świętego w Paryżu, gdzie stracił pierwotną formację duchową na rzecz liberalizmu życia zakonnego. Wrócił do Umbrii, gdzie pod wpływem bł. Anieli z Foligno przekształcił się całkowicie. natchniony przez br. Angelo Clareno doświadczał "ducha Bożego odradzającego się w nim". Gorliwie szerzył odnowę duchową, z pasją atakując tych, którzy przeciwstawiali się jego marzeniom o reformie Kościoła i zakonu franciszkańskiego. Z powodu swego nieszczęsnego krytycyzmu został doniesiony do papieża Benedykta XI, pozbawiony funkcji kaznodziei i zesłany na pobyt w pustelni Alwernia (wiosną 1304 roku), gdzie napisał swoje największe dzieło: Arbor vitae crucifixae Iesu. Przywódca spirytualnych - odłamu franciszkanów, którzy występowali radykalnie przeciwko rozluźnieniu ubóstwa i dyscypliny w zakonie. 

Poniższy tekst jest doskonałym przykładem interpretacji alegorycznej Pisma św. praktykowanej w średniowieczu. 

Rozdział XXI (Jezus wskrzeszający)

...Co do wskrzeszenia Łazarza, które obrazuje stan klerycki, zauważ, że znamiennie powiedziano - ukochany przez Boga Łazarz, zwany wsparciem. Szczególnie godny i uczczony przez Jezusa przyjęciem u niego gościny, jako że stan klerycki miał szczególną miłość Boga i wybranie: Oni są cząstką Pańską i działem Jego dziedzictwa.

W szczególny sposób był wspomożony przez Boga tj. wprowadzony do życia doskonałego, dlatego mieszkał z dwoma siostrami - Marią i Martą, życiem czynnym i kontemplacyjnym, które to siostry miał za oblubienice, ponieważ obydwie poznał i sobie poddał. [...]

Był także godzien gościć Boga, jako że stan klerycki ma władzę w królestwie bożym. Łazarz czyli stan klerycki choruje, śpi, umiera, zostaje pochowany i od czterech dni w grobie cuchnie. I zauważ, że to się dzieje w Betanii, to jest jeszcze bardziej okropne. Betania bowiem tłumaczy się: dom Pana Boga; jako że z nadużycia darów Bożych wpada się w te zła, to Pan żali się zdumiony: Cóż to jest, że mój umiłowany w domu moim popełnił tak dużo grzechów?

Ten zaś stan najpierw zachorował, kiedy odstąpił od stanu apostolskiego i zwrócił ducha do dóbr materialnych, stąd też dostał chronicznej febry, kiedy dbając zbytnio te dobra, stał się bezsilny w sprawach duchowych. Ta choroba tak postąpiła, że sparaliżowała ręce, a gorączka obezwładniła kontemplację. Te chorobowe przemiany stały się powodem skarg skierowanych do Jezusa owych sióstr: "Oto ten którego miłujesz, choruje", jako że kler zaniedbał obydwa rodzaje życia, a po zachorowaniu śpi, czyli się nie poprawia. I to jest pierwsza skarga do Jezusa, kiedy doszło aż do tego, że prałaci są i zarazem są niezdolni do poprawy. Jezus Chrystus rzekł do uczniów: "Łazarz, nasz przyjaciel, śpi" (J 11,11). [...]

"A gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel i nasiał kąkolu wśród pszenicy "(Mt 13,25). O, jakiż to ból, że podczas gdy prałaci śpią i spoczywają w miłości dóbr doczesnych, diabeł nasiał kąkolu. Kąkol bowiem oznacza obfitość dóbr materialnych. W twardym śnie głowę przytula do ziemi. Po pierwsze, jest to sen niedbalstwa w potrzebach duchowych. Po drugie, jest to sen zajmowania się wielością spraw doczesnych. Po trzecie, jest to rozsianie plam zdeprawowany intencji. 

Kąkol wśród pszenicy, tj. wpośród kultu Bożego, zmierza do dóbr doczesnych. I jak nasienie zmierza do owocu, tak posiadanie dóbr doczesnych zmierza do pożądania beneficjów kościelnych. O, jakiż to zły sen, w którym tracą ciepło, jako że kochają siebie, a nie dbają o lud, w którym postępuje ruina. Bo przecież śpiący nie wykonuje żadnej dobrowolnej czynności. Tak i oni nie dają żadnego przykładu życia cnotliwego. [...]

Chociaż na początku Pan powiedział, że Łazarz śpi, to jednak w rzeczywistości już umarł. Tak też stan klerycki sam sobie był martwy, ale zwano go śpiącym, nie umarłym ponieważ dawał pewne znaki dawnego życia i pewną użyteczność dla bliźnich. A kiedy już nie tylko sobie, ale i dla podwładnych stał się nieużytecznym, a troska o dobra doczesne wygasiła w nim ducha życia, wtedy Jezus powiedział otwarcie do swoich uczniów, ludzi doskonałych: Łazarz umarł. To tak jakby powiedział: Ten stan jest przewrotny i cieszę się, że mnie tam nie było, ze względu na was. Jakby mówił: nie jestem związany z substancją klerykalną; dlatego ludzie prości, Jeśli chcecie Mnie naśladować, w ubóstwie mego życia, to oczywiście możecie. Albowiem kiedy żyłem w rzeczywistości doczesnej, nie byłem tu, gdzie umarł kler, mianowicie w nadmiarze dóbr doczesnych.

fragment z Antologii Mistyków Franciszkańskich, tom IV, s.174-175,  Wyd. Kuria Prowincjalna Braci Mniejszych Kapucynów, Kraków 1991, tłum. o. Salezy Kafel OFMCap.

M. Yunus - Odnowa post-pandemiczna musi opierać się na świadomości społecznej i środowiskowej

16 lip, 2020

   W jaki sposób powinniśmy rozpocząć odbudowę po pandemii koronawiusa? Banglijczyk Muhammad Yunus, przedsiębiorca społeczny, laureat Pokojowej Nagrody Nobla w 2006 r. w swoim wywiadzie dla dziennika Mainichi Shimbun stwierdził, że wielką korzyścią dla świata może okazać się podążenie za “jasną lekcją: nie chcemy wracać do punktu wyjścia”. Yunus zwraca uwagę, iż zaistniała właśnie możliwość odbudowy, którą rozpoczniemy z czystym kontem; odbudowy, w której weźmiemy pod uwagę względy społeczne i środowiskowe. Poniżej przedstawiamy pytania i odpowiedzi. Ze względu przejrzystość i długość wywiad ten został poddany obróbce redakcyjnej. 


  • Co przyniesie ludzkości pandemia koronawirusa?
   Skala zniszczeń wywołanych przez pandemię koronawirusa jest oszałamiająca. Jednak pomimo ogromnych szkód, sytuacja ta jest dla nas również niesamowitą szansą.
   W tym momencie cały świat musi się zmierzyć z ważnym pytaniem. Nie jest to pytanie o to, w jaki sposób na nowo uruchomić gospodarkę - na to pytanie, na szczęście, znamy odpowiedź. Mamy już doświadczenie w radzeniu sobie z procesami odbudowy. Pytanie, na które musimy sobie teraz odpowiedzieć, brzmi: Czy chcemy doprowadzić świat do stanu sprzed pandemii? Czy raczej chcemy go przeprojektować? Ta decyzja jest całkowicie w naszych rękach.
   Nie trzeba chyba nikomu przypominać, że w świecie sprzed koronawirusa nie szło nam zbyt dobrze. Zanim pandemia znalazła się na pierwszych stronach gazet, cały świat krzyczał o tragediach, które mają nam się przytrafić. Dosłownie odliczaliśmy dni do momentu, w którym planeta stanie się niezdatna do egzystencji z powodu katastrofy klimatycznej. Krzyczeliśmy o tym, że sztuczna inteligencja może spowodować ogromne bezrobocie i o tym, że nasza koncentracja na dobrobycie osiągnęła punkt krytyczny. Przypominaliśmy sobie nawzajem, że obecna dekada jest dekadą ostatniej szansy. Po niej wszystkie nasze wysiłki będą miały znaczenie jedynie marginalne - zbyt małe, aby ocalić planetę.
   Koronawirus nagle odmienił kontekst i nasze rachuby. Stworzył pole dla zuchwałych wręcz możliwości, które wcześniej nie były realne. Nagle staliśmy się tabula rasa. Możemy pójść w takim kierunku, w jakim chcemy. Cóż za niewiarygodna wolność wyboru! Czy powinniśmy wrócić do świata sprzed pandemii? Wybór należy do nas.
   Zanim odbudujemy gospodarkę, musimy zgodzić się co do tego, jakiego rodzaju gospodarki chcemy. Po pierwsze, musimy ustalić, że gospodarka jest środkiem, a nie celem. Ona pomaga nam osiągnąć wyznaczone przez nas cele. Nie powinna więc zachowywać się jak śmiertelna pułapka, zaprojektowana przez jakąś boską moc po to, aby nas ukarać. Nie powinniśmy ani na chwilę zapominać, że jest to narzędzie stworzone przez nas. Musimy więc wciąż projektować i przebudowywać je aż do momentu, w którym osiągniemy stan najwyższego zbiorowego szczęścia.
   Jeśli w którymkolwiek momencie czujemy, że ona (gospodarka) nie prowadzi nas tam, dokąd chcemy iść, wtedy natychmiast wiemy, że coś jest nie tak z jej obecnymi mechanizmami i założeniami. Jedyne, co musimy zrobić, to je naprawić. Nie możemy tłumaczyć się, mówiąc: “Niestety nie możemy osiągnąć naszych celów, ponieważ nasz sprzęt lub oprogramowanie nam nie pozwala”. To byłaby bardzo kiepska wymówka. Jeśli chcemy stworzyć świat o zerowej emisji netto dwutlenku węgla, tworzymy właściwy do tego sprzęt i oprogramowanie. Jeśli chcemy świata o zerowym bezrobociu, robimy to samo. Jeśli chcemy świata,  który nie byłby tak skoncentrowany na bogactwie, robimy to samo. Chodzi o stworzenie odpowiednich narzędzi i metod. Moc jest w nas. Kiedy ludzie są zdeterminowani, żeby coś zrobić, robią to - nic nie jest dla nich niemożliwe.
   Najbardziej ekscytująca wiadomość jest taka, że kryzys związany z koronawirusem stawia przed nami niemalże nieograniczone możliwości nowego początku. Możemy zacząć projektować nasz sprzęt i oprogramowanie niemal od zera.
  • Jakiego rodzaju świat powinniśmy stworzyć?
   Punktem wyjścia dla programu przebudowy musi być umieszczenie na stałe świadomości społecznej i środowiskowej w centrum wszystkich naszych procesów decyzyjnych. Rządy muszą zagwarantować, że nie przyznają nikomu ani dolara jeśli nie będą pewni, iż, w porównaniu z wszystkimi innymi opcjami, przyniesie to społeczeństwu maksymalne korzyści społeczne i środowiskowe.
   Ogromnie pomoże nam jedna, prosta, jednomyślna i globalna decyzja: silne postanowienie, że nie chcemy wracać do miejsca, z którego wyszliśmy. Nie chcemy wskakiwać do tej samej rzeki w imię odbudowy. Nie powinniśmy nawet nazywać tego programem “odbudowy”. Aby nasz cel był jasny, nazwijmy go programem “przebudowy”.
Zacznijmy od pakietów “przebudowy” planów i działań na takie, które oparte będą na świadomości społecznej. Musimy przygotować te plany już teraz, kiedy jesteśmy w środku kryzysu. Kiedy kryzys się skończy, zaleje nas morze starych pomysłów i sposobów pomocy, których będziemy chcieli użyć po to, żeby przyspieszyć proces odbudowy. Usłyszymy wiele mocnych argumentów mówiących o tym, że skoro nowe inicjatywy nie zostały w żaden sposób przetestowane to powinny być odrzucone. Musimy być gotowi zanim zacznie się ta pogoń za starymi pomysłami. TERAZ jest czas na działanie.
  • Jak powinien wyglądać plan odnowy gospodarczej?
   W tym kompleksowym planie przebudowy proponuję nadać znaczenie centralne nowej formie przedsiębiorczości zwanej przedsiębiorczością społeczną. Jest to branża stworzona wyłącznie w celu rozwiązywania ludzkich problemów, bez jakichkolwiek osobistych korzyści dla inwestorów, poza kompensatą pierwotnej inwestycji. Po spłacie pierwotnej inwestycji wszystkie zyski są reinwestowane w działalność branży.
   Rządy będą miały wiele okazji do wspierania, traktowania priorytetowo i tworzenia przestrzeni dla przedsiębiorstw społecznych, aby mogły one podjąć poważne zadania związane z przebudową. Jednocześnie rządy nie powinny oczekiwać, że przedsiębiorstwa te pojawią się wszędzie w takim czasie i w takiej skali, w jakiej będzie na nie zapotrzebowanie. Rządy muszą wdrożyć własne rozwiązania, takie jak opieka nad pozbawionymi środków do życia i bezrobotnymi poprzez tradycyjne programy opieki społecznej, oferując opiekę zdrowotną, odnawiając wszystkie niezbędne usługi i wspierając każdy rodzaj branży, w którym opcja przedsiębiorstw społecznych rozwija się wolno.
   Rządy mogłyby tworzyć “fundusze venture capital dla przedsiębiorstw społecznych” na szczeblu centralnym i lokalnym. Mogą również zachęcić sektor prywatny, fundacje, instytucje finansowe i fundusze inwestycyjne do tworzenia takowych funduszy oraz zachęcać tradycyjne przedsiębiorstwa do wejścia w branżę społeczną lub przyjmowania przedsiębiorstw społecznych jako partnerów. Można zachęcać korporacje i wszystkie inne firmy do prowadzenia własnych przedsiębiorstw społecznych lub do tworzenia spółek społecznych z kapitałem mieszanym razem z partnerami z branży społecznej.
   W ramach programu przebudowy rządy mogą finansować przedsiębiorstwa społeczne, aby wykupić i przekształcić firmy przeżywające trudności, włączając je w branżę społeczną. Banki centralne mogą zezwolić przedsiębiorstwom społecznym, podobnie jak innym przedsiębiorstwom, na otrzymywanie środków na inwestycje na giełdzie od instytucji finansowych. Podczas procesu przebudowy pojawi się wiele możliwości; rządy powinny zaangażować tak wiele podmiotów branży społecznej, jak to tylko możliwe.
   Ponieważ rząd jest instytucją odpowiedzialną za rozwiązywanie wszystkich problemów społecznych i środowiskowych, stale potrzebuje pieniędzy. Problemy stają się coraz większe, potrzeba więc coraz większego budżetu, aby wykonać zadanie.
   Branża społeczna powoduje włączenie obywateli w proces rozwiązywania problemów społecznych. W związku z tym, obciążenie rządu zmniejsza się. Obywatele mogą przejąć część rządowych obowiązków, co zmniejsza nacisk położony na budżet państwa. 
  • Czy znalezienie inwestorów społecznych nie jest trudne?
   Kim są inwestorzy społeczni? Gdzie ich znaleźć? Oni są wszędzie. Nie widzimy ich, bo nasze współczesne podręczniki do ekonomii nie uznają ich istnienia. W związku z tym nasze oczy nie są dość wrażliwe, by ich dostrzec. Dopiero niedawno do kursów ekonomii zaczęto włączać dyskusje na tematy takie jak przedsiębiorstwa społeczne, przedsiębiorczość odpowiedzialna społecznie, inwestycje o dużym oddziaływaniu, organizacje non-profit, itp. jako wątki poboczne zainspirowane globalnym podziwem dla Grameen Bank i mikrokredytów.
   Tak długo jak ekonomia pozostaje nauką mającą na celu maksymalizację zysków, nie możemy polegać na niej w programie przebudowy, która ma być oparta na świadomości społecznej i środowiskowej. Cała strategia miałaby polegać na tym, że we wzroście gospodarczym miałaby udział coraz większa liczba przedsiębiorstw społecznych. Sukces branży społecznej będzie widoczny nie tylko wtedy, kiedy obejmie znaczący procent gospodarki. Nastąpi również szybki wzrost liczby przedsiębiorców prowadzących oba rodzaje działalności. To właśnie będzie oznaczać początek gospodarki opartej na świadomości społecznej i środowiskowej.
   Kiedy tylko polityka rządowa zacznie uznawać przedsiębiorców i inwestorów społecznych, ci przedsiębiorcy i inwestorzy z entuzjazmem wyjdą naprzód, aby pełnić ważną rolę społeczną, której wymaga ta historyczna okazja. Przedsiębiorcy społeczni nie są członkami małej społeczności, która próbuje robić coś dobrego. Jest to raczej znaczący globalny ekosystem, który obejmuje gigantyczne międzynarodowe korporacje, duże fundusze biznesu społecznego, wielu utalentowanych prezesów, osoby prawne, fundacje, konsorcja, z wieloletnim doświadczeniem w finansowaniu i prowadzeniu globalnych i lokalnych przedsiębiorstw społecznych.
   Kiedy koncepcja i doświadczenia przedsiębiorstw społecznych zaczną przyciągać uwagę kół rządowych, wiele osób mocno do tej pory zaangażowanych w generowanie osobistego zysku chętnie wykorzysta niezbadane pokłady swoich umiejętności, aby odnieść sukces jako przedsiębiorcy zaangażowani w branżę społeczną i aby odgrywać niezwykle cenne role społeczne w czasach kryzysu społecznego i gospodarczego, takich jak kryzys klimatyczny, kryzys bezrobocia, kryzys koncentracji bogactwa, itp.
  • Gdzie leży klucz do koncepcji przedsiębiorstw społecznych?
   Koncepcja przedsiębiorstw społecznych wyrasta z założenia, że każda istota ludzka ma zdolność przemiany świata. Ta wiara w naszą umiejętność wprowadzania społecznych zmian jest kluczem do zainteresowania przedsiębiorstwami społecznymi oraz ich sukcesu. Ta wiara musi być pielęgnowana w każdej osobie poprzez wychowanie oraz edukację.
   W dzisiejszych czasach w rodzinie i szkolnictwie robimy coś odwrotnego. Zachęcamy dzieci, aby przygotowały się jak najlepiej do znalezienia najlepszej pracy w najlepszej firmie. Zawód postrzegany jest jako przeznaczenie człowieka. Wszystkie piętrzące się problemy społeczne pozostawione są na barkach rządów. Rząd jest jedyną instytucją odpowiedzialną za zajęcie się wszystkimi problemami społecznymi. Rolą obywatela jest przestrzegać prawa i płacić podatki. Obywatelom nigdy nie mówi się, że każdy z nich ma w sobie siłę do rozwiązania problemów, które widzi wokół siebie. To ta świadomość prowadzi do przedsiębiorstw społecznych, jako narzędzi rozwiązania problemów.
   Post-pandemiczny program przebudowy musi przełamać tradycyjny podział zadań pomiędzy obywatelami i rządem. Z góry zakłada się, że rolą obywateli jest dbać o rodzinę i płacić podatki; zadaniem rządu (i po części sektora non-profit) jest natomiast zajmowanie się wszystkimi problemami zbiorowymi, takimi jak klimat, zatrudnienie, opieka zdrowotna, edukacja, woda, itp. Program przebudowy powinien zburzyć ten podział i zachęcić wszystkich obywateli, aby ujawniali swoje talenty w rozwiązywaniu problemów poprzez tworzenie przedsiębiorstw społecznych. Ich siła leży nie tyle w rozmiarze inicjatyw, co w ich liczbie. Każda mała inicjatywa pomnożona przez dużą cyfrę okaże się być znaczącym działaniem na skalę kraju.
   W wyniku desperacji i nagłych potrzeb wynikających z sytuacji post-pandemicznej, właściwe decyzje rządowe mogą wywołać falę działań, których nigdy wcześniej nie widzieliśmy. Będzie to test przywództwa, który pokaże, jak można zainspirować świat do odrodzenia się w nieznany wcześniej sposób - do odrodzenia przychodzącego ze strony młodzieży, ludzi w średnim wieku oraz od osób starszych, mężczyzn i kobiet.
  • Po tym, jak świat wyszedł z globalnego kryzysu gospodarczego po upadku amerykańskiej firmy oferującej usługi finansowe Lehman Brothers w 2008 roku, w społeczeństwie amerykańskim szybko pojawiły się dysproporcje. Czy pragnienie bogactwa jest częścią ludzkiej natury? Jak można kontrolować to głębokie i niczym nie ograniczone pragnienie?
   Ludzką naturą jest poszukiwanie zabezpieczenia dla siebie. Chciwość jest wypaczoną i rozbuchaną formą instynktu samozachowawczego. Chciwość nie jest naturalną ludzką cechą. Jest ona promowana przez czynniki zewnętrzne, takie jak teoria gospodarcza, która zdominowała współczesny świat. To teoria oparta na koncepcji Homo œconomicus (Economic Man), kierującego się własnym interesem. Nie ma on poczucia interesu wspólnego, w przeciwieństwie do prawdziwych istot ludzkich.
   Prawdziwa, troskliwa istota ludzka zniekształcona jest przez tę teorię do postaci egoistycznej istoty ludzkiej. Teoria wyznacza następnie maksymalizację zysków jako cel wszystkich przedsiębiorstw; określa akumulację bogactwa miarą sukcesu. Prawdziwy Człowiek (Real Man) nie ma wyboru - pod presją teorii przemienić się w człowieka chciwego. Czy powinniśmy winić ludzi za to, że stają się chciwi, czy winna jest raczej teoria?
   Jeśli chcemy opanować ludzi chciwych, musimy dojść do sedna problemu. Nasz cały system bazuje na teorii promującej chciwość. Nasz system edukacji wpaja te koncepcje w umysły naszej młodzieży. Kończą oni edukację przyjmując tę teorię jako prawdę ostateczną. Nie dostają szansy, aby przyjrzeć się samym sobie jako świadomym społecznie istotom ludzkim. System edukacji zmienia ich w roboty zarabiające pieniądze. Ich człowieczeństwo niszczy nie przypadek, ale wzorzec, model. 
  • Na Kubie i innych miejscach socjalizm nie funkcjonował dobrze, co doprowadziło do wprowadzenia zasad rynkowych. Są ludzie, którzy twierdzą, że nie będą pracować bez nagród pieniężnych.
   Dlaczego ludzi stymulują wynagrodzenia pieniężne? Ponieważ to jedyna rzecz, której uczymy się w naszych domach, szkołach i miejscach pracy. Nie ma miejsca na jakiekolwiek inne doświadczenia. Dookoła nas mnóstwo jest przykładów ludzi dokonujących niesamowitych poświęceń po to, aby uczynić ten świat lepszym. Patrzymy na nich, kiedy oglądamy filmy. Porusza nas to na chwilę, ale potem wracamy do świata rzeczywistego, w którym żyjemy.
   Teoria gospodarki musi być przeprojektowana tak, aby była oparta na Człowieku Prawdziwym, a nie na Homo œconomicus. Wtedy zmieni się cały świat. Na tę chwilę, zamiast tworzyć teorię, znaleźliśmy  się w dziwnym punkcie, w którym to teoria nas tworzy . Musimy odzyskać naszą rolę jako ci, którzy tworzą teorie, zamiast pozostawać jej produktem.
  • A co z ideą bezwarunkowego dochodu podstawowego, w którym rząd zapewnia wszystkim obywatelom minimum potrzebne do życia? Hiszpania poszła w tym kierunku po pandemii koronawirusa.
   Nie zgadzam się z tą propozycją. Myślę, że przyniesie ona efekt przeciwny do zamierzonego. Może być ona uzasadniona specjalnymi okolicznościami, takimi jak katastrofy, lub przeznaczona dla ludzi o specjalnych potrzebach, wynikających z podeszłego wieku lub niepełnosprawności fizycznej lub psychicznej. Nie powinna być jednak traktowana jako bezterminowy przywilej każdego obywatela. Wesprze to zależność, a nie samodzielność. Według mnie dobre społeczeństwo to takie, które inspiruje obywateli do odkrywania ich własnego potencjału. Postrzegam ludzkie życie jako podróż w stronę samopoznania i samospełnienia. Dochód podstawowy nie pomaga w podjęciu tej podróży - wręcz odwrotnie. On ich od niej odciąga. Zachęca ich do pozostania nieznanymi dla samych siebie.
   Kwestia dochodu podstawowego wynika z błędnego wniosku ekonomii kapitalistycznej. Według niego wszyscy ludzie, z wyjątkiem kilku przedsiębiorców, muszą zarabiać na życie, znajdując pracę. Trzeba zbudować gospodarkę, aby tworzyć miejsca pracy. Jeśli ktoś nie ma pracy, państwo musi się o niego zatroszczyć poprzez subwencje.
   Jestem zdania, iż teoria ekonomiczna doszła do błędnego wniosku, w wyniku którego stworzyliśmy błędny model świata. Jeśli na chwilę odłożymy na bok teorię i spojrzymy, jak ludzie żyli przez wieki, zobaczymy ich jako tych, którzy rozwiązują problemy, którzy walczą z naturą o przetrwanie poprzez innowację i kreatywność. Istotą człowieka jest kreatywność. Istoty ludzkie rodzą się jako przedsiębiorcy, nie jako poszukujący pracy. Zawód jest końcem kreatywności. To życie zdefiniowane przez instrukcje i podległość.
   Zamiast zapewniać dochód podstawowy, państwo powinno stworzyć nowe środowisko poprzez zmianę celów systemu edukacji, który jest teraz zaprojektowany tak, aby produkować młodych ludzi gotowych do pracy. Zamiast tego powinien on produkować młodych gotowych do uwolnienia swojej przedsiębiorczej kreatywności. Każde dziecko powinno usłyszeć, że jest przedsiębiorcą i że czeka je ekscytujące, pełne kreatywności życie. System finansowy musi zostać przeprojektowany tak, aby zapewnić każdej młodej osobie fundusze na stanie się takim przedsiębiorcą, jakim chce być.
  • Co się stanie, jeśli nie uda nam się fundamentalnie przebudować świata?
   Jeśli nie uda nam się podjąć programu przebudowy post-pandemicznej opartego na świadomości społecznej i środowiskowej, będziemy kierować się w stronę katastrofy gorszej niż ta, którą przyniósł koronawirus. Przed wirusem możemy schować się w naszych domach. Jeśli natomiast nie uda nam się odpowiedzieć na pogarszające się problemy globalne, nie będzie miejsca, w którym będziemy mogli schować się przed wściekłą Matką Naturą i rozgniewanymi tłumami z całego świata.

tłum. Agata Kulczycka

(Wywiad przeprowadzony przez Sumire Kunieda, Integrated Digital News Center)

My bez Niego, On bez nas...

14 maj, 2020, Brak komentarzy
My bez Jezusa nie możemy nic uczynić, podobnie jak latorośle bez winnego krzewu. Podobnie i On - wierzę, że Pan Jezus pozwoli mi tak powiedzieć - bez nas wydaje się, że Pan nie może nic uczynić, ponieważ owoc wydają latorośle nie drzewo, nie krzew winny. W tym "pozostawaniu w sobie" wzajemnym jest płodność.

tekst oryginału:

Noi senza Gesù non possiamo fare nulla, come i tralci senza la vite. E Lui – mi permetta il Signore di dirlo – senza di noi sembra che non possa fare nulla, perché il frutto lo dà il tralcio, non l’albero, la vite”. In questo “rimanere” reciproco c’è la fecondità 

Homilia papieża Franciszka - 13 maj 2020

Szef ma tytuł, lider ma ludzi - Simon Sinek

7 maj, 2020, Brak komentarzy

rutyna i refleksja

5 maj, 2020, Brak komentarzy
"The chains of habit are too light to be felt, until they're too heavy to be broken" - Warren Buffet

(więzy przyzwyczajenia są zbyt lekkie, by je poczuć zanim staną się zbyt ciężkie by je odrzucić)


głębia apostolstwa

30 mar, 2020, Brak komentarzy
Kościół zna apostolstwo głębi, apostolstwo Chrystusa, który przez śmierć wstąpił jakby do dna każdej rzeczy, aby odtąd napełniać sobą wszechświat (por. Ef 4,9n). W sercu świata istnieje ta powszechna przestrzeń - paschalny Chrystus, który jest wydarzeniem zbawczym. Chociaż nie zna Go większość ludzi, jest On dla wszystkich kimś najbliższym, początkiem, w którym i dla którego zostali stworzeni, Pełnią Bożą, która chce być na nich wylana (por. Kol 1,15-20; 2,9n). To z Niego właśnie, często o tym nie wiedząc, czerpią ludzie skruchę i dobre pragnienia; w Nim dokonują wyboru na wieczność, aż do dnia, kiedy mogą zjednoczyć się z kresem, którym już żyli dając się ochrzcić w chwili śmierci w komunii ze śmiercią Chrystusa.

Francois-Xavier Durrwell, Eucharystia Sakrament Paschalny, 169

Bergamo woła o pomoc, ale 112 nie odpowiada

15 mar, 2020, Brak komentarzy

Bergamo woła o pomoc, lecz wydaje się, że nikt nie słyszy. Miasto i prowincja liczą zmarłych (dziesięć stron nekrologów w gazecie „Echo Bergamo”), szpitale nieustannie przyjmują pacjentów z COVID-19. Syreny karetek od wielu dni rozrywają upiorną ciszę ulic. Poziom zagrożenia sięga rozmiarów niewyobrażalnych. W sobotnie popołudnie ci, którzy zadzwonili pod numer 112, słyszeli komunikat, że trzeba czekać na połączenie. W niektórych przypadkach nawet kilkadziesiąt minut. Biedny dyspozytor centrum operacyjnego w Bergamo zmarł na koronawirusa i konieczna była dezynfekcja pomieszczenia. W międzyczasie połączenia zostały przekierowane do innych centrów regionalnych, ale duża liczba wezwań pomocy spowodowała, że system został zablokowany, zmuszając tych, którzy musieli zawieźć swoich bliskich do szpitala, aby sami wsadzili ich do samochodu i desperacko gnali w kierunku Szpitala im. Jana XXIII. Podobna sytuacja miała miejsce w piątek wieczorem i w poprzednich dniach.

Dzwonisz na 112 i nie ma odpowiedzi. To dzieje się teraz w Bergamo. Koszmar. W nagłym przypadku nie ma pewności, czy dotrą do nich służby ratownicze, karetki pogotowia lub policja. Są ludzie, którzy mają trudności z oddychaniem, a ponieważ nie mogą skontaktować się z ratownikami, wsiadają do samochodu i pędzą do szpitala. Ponieważ system koordynacji jest obciążony ponad wszelką miarę i widać, że jego operatorzy padają na posterunku, jak to miało miejsce w sobotę, gdzie 46-latek zmarł podczas służby, którą pełnił bohatersko aż do końca.

Problem też w tym, że nie starcza karetek, jak gorzko przyznał radny Giulio Gallera, podczas ostatniej konferencji prasowej ostrzegając: „Nie ma wystarczająco pojazdów, ktoś będzie musiał poczekać do wieczora”. Mają miejsce sytuacje paradoksalne, kiedy rodziny, które na próżno czekając na ambulans organizują własne środki transportu, dostają telefon: „Czy nadal potrzebujecie karetki?”. A to dzieje się to wiele godzin później. Nawet następnego ranka.

Bergamo walczy do upadłego. Lekarze i pielęgniarki są na linii frontu i zarażają się jeden po drugim, zakażeni są zamknięci wewnątrz oddziałów przekształconych w lazarety, gdzie nikt nie może wejść, choćby ze słowem pociechy.
Szpital w Alzano Lombardo, główne źródło epidemii po Codogno (być może równocześnie, jeśli nie nawet wcześniej) jest w rzeczywistości koordynowane przez lekarzy wojskowych, którzy od momentu przybycia narzucili nowe zasady i procedury, stabilizując sytuację, która wymknęła się spod kontroli. Krewni muszą pozostać w domu, czy to pozostać w kwarantannie, przygnieceni niepokojem nie do zniesienia w oczekiwaniu na wiadomości. Jednej nocy zabrakło kurierów, a sytuację uratowali karabinierzy dostarczając radiowozami lekarstwa i inne materiały do szpitali. Wszyscy biorą udział w wojnie przeciwko Covid-19, przekraczając wszystkie możliwe granice. Ale z każdym dniem coraz trudniej jest oprzeć się oblężeniu zła. Posiłki są oczekiwane, ale nigdy nie docierają. Bergamo woła o pomoc i ma nadzieję, że ktoś słucha. Zanim będzie za późno.

źródło: 

https://www.avvenire.it/attualita/pagine/bergamo-grida-aiuto-ma-il-112-non-risponde
Sabato pe

Orędzie papieża Franciszka na 54 Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu

26 sty, 2020, 1 Komentarz

„Obyś mógł opowiadać i utrwalić w pamięci” (por. Wj 10, 2)
Życie staje się historią

Chciałbym Orędzie na ten rok poświęcić tematowi narracji, ponieważ wierzę, że aby się nie zagubić, powinniśmy oddychać prawdą dobrych historii, takich, które budują, a nie niszczą; historii, które pomagają odnaleźć korzenie i siłę, aby iść razem naprzód. W zamieszaniu otaczających nas głosów i przesłań, potrzebujemy ludzkiej narracji, która opowie nam o nas oraz o pięknie w nas mieszkającym; narracji, która potrafi oglądać świat i wydarzenia z czułością; opowiadającej o naszym istnieniu, jako o żywej tkance ukazującej splot powiązań, poprzez które jesteśmy złączeni jedni z drugimi.

1. Tkanie historii

Człowiek jest bytem opowiadającym. Od małego mamy głód historii, tak jak mamy pragnienie jedzenia. Mogą one mieć formę bajek, powieści, filmów, pieśni, wiadomości... Te historie wpływają na nasze życie, nawet jeśli nie jesteśmy tego świadomi. Często decydujemy, co jest właściwe albo co jest błędne, w oparciu o osoby lub historie, które sobie przyswoiliśmy. Opowiadania mają na nas wpływ, utrwalają nasze przekonania i nasze postawy, mogą pomóc nam zrozumieć siebie i powiedzieć kim jesteśmy.

Człowiek jest nie tylko jedynym bytem, który potrzebuje ubrania, aby ukryć swoją nagość (por. Rdz 3, 21), ale pozostaje także jedynym, który potrzebuje wypowiedzenia siebie, „wyrażenia siebie” poprzez historie, aby utrwalić swoje życie. Nie tkamy jedynie ubrań, ale również historie. Ludzka zdolność do „tkania”, prowadzi zarówno do tkanin, jak i tekstów. Historie wszystkich czasów mają wspólny „szkielet”: struktura zakłada obecność „bohaterów”, także tych zwyczajnych, którzy, by podążać za marzeniem, mierzą się z trudnymi sytuacjami, podejmują walkę ze złem, wzmocnieni siłą miłości, która czyni ich odważnymi. Zanurzając się w tych historiach, możemy odnaleźć heroiczne motywacje, aby zmierzyć się z życiowymi wyzwaniami.

Człowiek pozostaje bytem narracyjnym, ponieważ jest bytem stającym się, który odkrywa siebie i ubogaca się treściami swoich dni. Ale od samych początków, nasze opowiadanie jest zagrożone: w historii wije się zło.

2. Nie wszystkie historie są dobre

„Jeśli spożyjesz, będziesz jak Bóg” (por. Rdz 3, 4): pokusa węża wchodzi w samą treść historii jako węzeł trudny do rozplątania. „Jeśli posiądziesz, staniesz się, osiągniesz…”, podpowiada jeszcze dzisiaj ten, kto posługuje się opowiadanymi historiami (storytelling) instrumentalnie. Ile historii narkotyzuje nas, próbując przekonać, że aby być szczęśliwymi ciągle potrzebujemy mieć, posiadać i konsumować. Prawie nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo stajemy się żądnymi plotek i obmów, ile przemocy i fałszu pochłaniamy. Często w sieci komunikacyjnej, zamiast budujących opowiadań, które są spoiwem więzi społecznych i kulturowych, powstają historie destrukcyjne i prowokacyjne, które niszczą i rwą delikatne nici współistnienia. Zestawiają one razem niesprawdzone informacje, powtarzając wypowiedzi banalne i fałszywie przekonujące, uderzając hasłami nienawiści. Nie tworzy się wtedy ludzkiej historii, ale odziera się człowieka z jego godności.

Podczas gdy opowiadania używane dla celów instrumentalnych oraz podporządkowujących umysły mają krótki żywot, dobra historia jest w stanie przekroczyć granice czasu i przestrzeni. Pomimo upływu wieków pozostaje aktualna, ponieważ daje pokarm życiu.

W epoce, w której fałszerstwo ukazuje się jako coraz bardziej wyrafinowane i osiąga zastraszający poziom (deepfake), potrzebujemy mądrości, aby zebrać i stworzyć opowiadania piękne, prawdziwe, i dobre. Potrzebujemy odwagi, aby odrzucić te fałszywe i złowrogie. Potrzebujemy cierpliwości i rozeznania, aby odkryć historie, które pomogą nam nie zagubić się pośród tylu dzisiejszych utrapień; historii, które postawią w świetle prawdę o tym, kim jesteśmy, także w niedostrzeganym, codziennym heroizmie.

3. Historia historii

Pismo Święte jest Historią historii. Ile zdarzeń, ludów, osób nam przedstawia! Ona ukazuje od samego początku Boga, który jest równocześnie Stworzycielem i Narratorem. Gdy On wypowiada swoje Słowo, rzeczy stają się (por. Rdz 1). Poprzez swoją narrację Bóg powołuje do życia rzeczy i na końcu stwarza mężczyznę i kobietę jako wolnych partnerów, twórców historii razem z Nim. W jednym z psalmów, stworzenie opowiada Stwórcy: „Ty bowiem utworzyłeś moje nerki i utkałeś mnie w łonie mej matki. Dziękuję Ci, żeś mnie stworzył tak cudownie […]. Nie tajna Ci moja istota, kiedy w ukryciu powstawałem, utkany w głębi ziemi” (Ps 139, 13-15). Nie urodziliśmy się dokończeni, potrzebujemy być nieustannie „tworzeni” i „stający się”. Życie zostało nam dane jako zaproszenie, aby nieustannie tkać ten „wspaniały cud”, którym jesteśmy.

W tym znaczeniu Biblia jest wielką historią miłości między Bogiem a ludzkością. W jej centrum znajduje się Jezus: Jego życie jest spełnieniem planu miłości Boga do człowieka i równocześnie historii miłości człowieka do Boga. Człowiek będzie w ten sposób wezwany, z pokolenia na pokolenie, do opowiedzenia i zachowania w pamięci najważniejszych wydarzeń tej Historii historii, tych narracji, zdolnych do przekazania sensu tego, co się wydarzyło.

Tytuł tego Orędzia został wzięty z Księgi Wyjścia, podstawowego opowiadania biblijnego, które jest świadkiem interwencji Boga w historii swojego ludu. W istocie, kiedy zniewoleni synowie Izraela wołają do Niego, to On słucha i przypomina sobie: „Bóg wspomniał na swoje przymierze z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem. Wejrzał Bóg na położenie Izraelitów i pomyślał o nich” (Wj 2, 24-25). Z pamięci Boga wypływa wyzwolenie z uciemiężenia, które przychodzi poprzez znaki i cuda. I w tym miejscu Pan odsłania przed Mojżeszem sens wszystkich znaków: „abyś opowiadał dzieciom i utrwalał w pamięci twojego syna i wnuka znaki, jakie zdziałałem: abyście wiedzieli, że Ja jestem Panem!” (Wj 10, 2). Doświadczenie Wyjścia uczy nas, że znajomość Boga jest przekazywana przede wszystkim przez opowiadanie, z pokolenia na pokolenie, o tym, jak On nieustannie pozostaje obecny. Bóg życia komunikuje się opowiadając życie.

Sam Jezus opowiadał o Bogu nie poprzez abstrakcyjne wywody, ale poprzez przypowieści, krótkie opowiadania, historie wzięte z codziennego życia. Tutaj życie staje się historią, a następnie dla słuchacza historia staje się życiem: to opowiadanie wchodzi w życie tego, który słucha i je przekształca.

Także same Ewangelie, co nie jest przypadkiem, są opowiadaniami. Podczas, gdy informują nas o Jezusie, przemieniają nas[1], upodabniają nas do Niego: Ewangelia wzywa czytelnika do uczestnictwa w tej samej wierze, aby dzielić to samo życie. Ewangelia Jana mówi nam, że Narrator w sensie właściwym – Słowo – stał się narracją: „Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim opowiedział” (J 1, 18). Użyłem określenia „opowiedział”, ponieważ orginał exeghésato może być przetłumaczony bądź jako „objawiony” lub jako „opowiedziany”. Bóg osobiście włączył się w naszą historię, dając nam nowy sposób tworzenia naszych historii.

4. Historia, która się odnawia

Historia Chrystusa nie jest dziedzictwem przeszłości, jest naszą historią, zawsze aktualną. Ona mówi nam, że Bóg wziął sobie do serca człowieka – nasze ciało, naszą historię, aż do stania się człowiekiem, ciałem i historią. Mówi nam także, że nie istnieją historie ludzkie nieznaczące i małe. Po tym, jak Bóg stał się historią, każda ludzka historia jest w pewnym sensie historią boską. W historii każdego człowieka Bóg objawia historię swojego Syna, który zszedł na ziemię. Każda ludzka historia posiada niepodważalną godność. Dlatego ludzkość zasługuje na opowieści, które sięgają jej poziomu, tego oszałamiającego i fascynującego poziomu, do jakiego wyniósł ją Jezus.

„Wy – pisał św. Paweł – jesteście listem Chrystusowym, napisanym nie atramentem, ale Duchem Boga żywego, nie na kamiennych tablicach, ale na żywych tablicach serc” (2 Kor 3, 3). Duch Święty, miłość Boga, pisze w nas. I pisząc w nas, utwierdza w nas dobro, przypomina o nim. Przypominać oznacza w istocie nieść do serca (wł: ri-cordare - red.), „pisać” w sercu. Poprzez działanie Ducha Świętego każda historia, także ta najbardziej zapomniana, również ta zapisana na bardzo krzywych liniach, może stać się inspirująca, może odrodzić się jako arcydzieło, stając się dodatkiem do Ewangelii. Tak jak Wyznania Augustyna. Jak Opowieść Pielgrzyma Ignacego. Jak Dzieje duszy Teresy od Dzieciątka Jezus. Jak Narzeczeni (wł: Promessi sposi – red.), jak Bracia Karamazow. Jak wiele innych historii, które przedziwnie stały się sceną spotkania pomiędzy wolnością Boga a wolnością człowieka. Każdy z nas zna różne historie pachnące Ewangelią, które dały świadectwo Miłości przemieniającej życie. Te historie zasługują na dzielenie się nimi, na opowiadanie ich, na ożywianie ich w każdym czasie, w każdym języku, poprzez wszystkie środki komunikowania.

5. Historia, która nas odnawia

W każde wielkie opowiadanie wkracza nasze opowiadanie. Kiedy czytamy Pismo Święte, historie świętych, także te teksty, które potrafiły odczytać duszę człowieka i wydobyć na światło jej piękno, Duch Święty może pisać w naszych sercach, odnawiając w nas pamięć tego, kim jesteśmy w oczach Boga. Kiedy przypominamy sobie o miłości, która nas stworzyła i zbawiła, kiedy wsączamy miłość w nasze codzienne historie, kiedy tkamy miłosierdziem ramy naszych dni, wtedy przekładamy kolejną stronę. Nie jesteśmy już więcej wplątani w narzekanie i smutki, powiązane z chorą pamięcią, która zamyka serce, ale otwieramy je na innych, otwieramy się na wizję samego Narratora. Opowiadanie Bogu naszej historii nigdy nie jest bezużyteczne, nawet wtedy, gdy kronika wydarzeń pozostaje niezmienna, zmienia się jednak sens i perspektywa. Opowiadać o sobie Panu, to wejść w jego współczujące spojrzenie miłości dla nas i dla innych. Jemu możemy opowiedzieć historie, które przeżywamy, zanieść Mu osoby, powierzyć różne sytuacje. Z Nim możemy ponownie połączyć tkankę życia, zszyć pęknięcia i wyrwy. Jak bardzo tego wszyscy potrzebujemy!

Pod spojrzeniem Narratora – jedynego, który ma ostateczny punkt widzenia – przybliżmy się z kolei do bohaterów, do naszych braci i sióstr, stojących obok nas, uczestników dzisiejszych historii. Tak, ponieważ nikt nie jest statystą na scenie świata i historia każdego jest otwarta na możliwą zmianę. Także, kiedy opowiadamy o złych rzeczach, możemy nauczyć się pozostawiania przestrzeni dla odkupienia, możemy rozpoznać pośród zła także dynamizm dobra, aby pozwolić mu zaistnieć.

Dlatego nie chodzi o gonienie za logiką opowiadanych historii (storytelling), ani o robienie im czy sobie reklamy, ale o przypominanie o tym, kim jesteśmy w oczach Boga, oraz o świadczenie o tym, co Duch Święty pisze w sercach, o objawianie każdemu, że jego historia zawiera rzeczy wspaniałe. Aby móc to czynić, powierzmy się Kobiecie, która tkała w swoim łonie człowieczeństwo Boga i, jak mówi Ewangelia, rozważała wszystko, co się wydarzało. Dziewica Maryja w istocie zachowywała wszystko, rozważając w sercu (por. Łk 2, 19). Prośmy o pomoc Tę, która umiała rozwiązywać życiowe węzły łagodną siłą miłości:

Maryjo, Niewiasto i Matko, Ty tkałaś w łonie Słowo Boże, Ty opowiadałaś swoim życiem wspaniałe dzieła Boga. Wysłuchaj naszych historii, zachowaj je w swoim sercu i uczyń swoimi, również wtedy, gdy nikt nie chce ich słuchać. Naucz nas rozpoznawać dobry wątek, który kieruje historią. Wejrzyj na cały splot węzłów, w które uwikłane jest nasze życie, paraliżujących naszą pamięć. Twoje delikatne ręce mogą rozwiązać każdy węzeł. Niewiasto Ducha, Matko zaufania, inspiruj także nas. Pomagaj nam tworzyć historie pokoju, historie przyszłości. I wskazuj nam drogę wspólnego podążania.

Rzym, u św. Jana na Lateranie, 24 stycznia 2020 roku, we wspomnienie św. Franciszka Salezego.    

 

Franciscus 


[1] Por. Benedykt XVI, Enc. Spe salvi, 2: „Orędzie chrześcijańskie jest nie tylko «informujące, ale przemieniające». To znaczy: Ewangelia nie jest jedynie komunikowaniem rzeczy, o których można się dowiedzieć, ale to komunikowanie, które wywołuje wydarzenia oraz zmienia życie”.


idioci

23 sty, 2020, Brak komentarzy

Idioci: Człowiek zgięty do swojej immanencji idiocieje (idiotes-oznacza człowieka zamkniętego tylko w swoich prywatnych interesach). Idioci reformują tylko okoliczności, w jakich żyją, ale się nie odradzają, ponieważ żyją w samotności. Dominują niewolnicy opinii oraz sprawdzających je eksperymentów. Domagają się tolerancji dla swoich poczynań. Niczemu i nikomu nie zawierzają się na zawsze. 
Półanalfabeci, którzy umieją tylko pisać skalkulowane przez siebie ilościowe wielkości. Znają tylko to, co sami piszą, a piszą tylko rachunki. Inne teksty są niezrozumiałe, bo nie ma w nich ratio. Ich troską jest tylko to, aby ich inskrypcje miały swoją skuteczność.
Ludzie oderwani od rzeczywistości i pogrążeni w kalkulacjach nie żyją fundamentalnym pytaniem o Początek i o Koniec. Tego pytania nie da się skalkulować.
Ludzie wykorzenieni z Nieba, a wskutek tego także i z ziemi. Upokarzają siebie, ponieważ szukają Początku i Końca siebie nie w tchnieniu ducha ożywiającego ”proch ziemi” (Rdz 2, 7), lecz we wdmuchiwaniu „prochu ziemi” w siebie.
W świecie skalkulowanych przedmiotów nic nie jest święte oprócz ilościowych wielkości, dzięki którym jedne przedmioty mają przewagę nad drugimi. Skalkulowane jednostki znają i uznają tylko różnice ekonomiczne i polityczne. Nie znają innych różnic, kupczą do woli nawet sobą. Nie łączą sie  z sobą na zawsze, bo rachunki im na to nie pozwalają.
Inni ludzie nie są w centrum zainteresowania. Interesuje ich tylko technika obracania pierścieniem na palcu. Piękno ich nie zachwyca. Oni go nie widzą i nie umieją go przyjąć, a tym samym i oddać mu siebie.

Prof Stanisław Grygiel: „Ścieżkami Prawdy. Rozmawiając z Janem Pawłem II"

dzięki Adamie ;)

Photo by Klaus Post from FreeImages

Elkana i Anna... skomplikowana darowizna

13 sty, 2020, Brak komentarzy

Biorę dzisiaj do ręki pierwsze czytanie, które w bardzo pięknie otwiera Księgi Samuela. Trudna historia Anny, której nieszczęściem jest brak potomstwa. Brzmi ono tak: 
Był pewien człowiek z Ramataim, Sufita z górskiej okolicy Efraima, imieniem Elkana, syn Jerochama... Miał on dwie żony: jednej było na imię Anna, a drugiej Peninna. Peninna miała dzieci, natomiast Anna ich nie miała. Corocznie człowiek ten udawał się z miasta swego do Szilo, aby oddać pokłon i złożyć ofiarę Panu Zastępów. Byli tam dwaj synowie Helego: Chofni i Pinchas - kapłani Pana. Pewnego dnia Elkana składał ofiarę. Dał wtedy żonie swej, Peninnie, wszystkim jej synom i córkom po części ze składanej ofiary. Również Annie dał część, lecz podwójną, gdyż Annę bardzo miłował, mimo że Pan zamknął jej łono. Jej rywalka przymnażała jej smutku, aby ją rozjątrzyć z tego powodu, że Pan zamknął jej łono. I tak się działo przez wiele lat. Ile razy szła do świątyni Pana, tamta dokuczała jej w ten sposób. Anna więc płakała i nie jadła. I rzekł do niej jej mąż, Elkana: «Anno, czemu płaczesz? Dlaczego nie jesz? Czemu się twoje serce smuci? Czyż ja nie znaczę dla ciebie więcej niż dziesięciu synów?»  (1 Sm 1,1-8) 

Może wszystko byłoby dobrze, to znaczy jak zawsze, ale przeczytałem ten tekst w tłumaczeniu Biblii Poznańskiej, a tam werset 5 brzmiał zgoła inaczej: 

Annie zaś, chociaż ją miłował, dawał tylko jedną część, bo Jahwe zamknął jej łono. 

I tak się zaczęło... pod ręką miałem Biblię w tłumaczeniu ks. Remigiusza Popowskiego, ale ten jeszcze dolał oliwy do ognia:

Gdy pewnego dnia Eklana złożył ofiarę, dał z niej część Peninne, swojej żonie, oraz jej synom i córkom. Jedną część dał również Annie, chociaż nie miała dziecka. Eklana bowiem kochał Annę bardziej niż tamtą, mimo że Pan zamknął jej łono. 

Skołowany lecę do pokoju (dotychczas cała akcja działa się w kaplicy) i chwytam za mój cenny prezent imieninowy - Biblię w tłumaczeniu ks. Wujka. Oj, tym razem czcigodny jezuita mi nie pomógł, ale wprowadził nieznany do tej pory motyw smutku:
Przyszedł tedy dzień, i ofiarował Elkana  dał Phenennie żonie swej i wszystkim synom jej i córkom części: A Annie dał część jednę smutny; bo Annę miłował: ale Pan zamknął był żywot jej.Biblia Gdańska - prawie rówieśniczka Bibli ks. Wujka również widzi rzecz zgoła inaczej: 

A gdy przyszedł dzień, którego sprawował ofiary Elkana, dał Fenennie, żonie swej, i wszystkim synom jej, i córkom jej, cząstki; Ale Annie dał jednę część wyborną; bo Annę miłował, chociaż był Pan żywot jej zamknął.

Na końcu została mi jeszcze Biblia wydawnictwa św. Pawła, więc i do niej zajrzeć wypada, a ona odsyła nas na powrót do pierwszego cytowanego wariantu Biblii Tysiąclecia (wyd. 5):

Pewnego dnia Elkana, po tym jak złożył ofiarę, dał swojej żonie Peninnie, każdemu z jej synów i każdej z jej córek po kawałku mięsa ze zwierzęcia ofiarnego. Annie zaś dał podwójną porcję gdyż bardzo ją kochał, chociaż Pan nie udzielił jej daru macierzyństwa.Niby jest to szczegół nieistotny, nie narusza w niczym mojego credo, a jednak chciałbym wiedzieć jak to było z tą ofiarą, którą mąż dał swej niepłodnej żonie: czy wyróżnił ją tym, że dał podwójną część, czy jej dał coś pomimo wszystko, czy był smutny, czy zatroskany... 

Sięgam więc do hebrajskiego i greckiego przekładu Septuaginty i dzięki Bogu myśli idee zaczynają się porządkować. A więc w oryginale wygląda to następująco (czytaj koniecznie od prawej):

וּלְחַנָּ֕ה יִתֵּ֛ן מָנָ֥ה אַחַ֖ת אַפָּ֑יִם כִּ֤י אֶת־חַנָּה֙ אָהֵ֔ב וַֽיהוָ֖ה סָגַ֥ר רַחְמָֽהּ׃

w tłumaczeniu literalnym mogłoby to brzmieć w ten sposób:

i Annie dał jedną część jeszcze ponieważ kochał Annę, chociaż Pan zamknął jej łono

albo też tak: 

i Annie dał jedną część. Kochał przecież Annę pomimo, że Pan zamknął jej łono.

Wszystko zależy od tego jak przetłumaczymy niełatwy zwrot 'affaim ki. W zależności od tego, albo będzie to oznaczać: "jeszcze" - więc oprócz jednej części dał jej dodatkową. Albo też będzie podkreślać motyw działania Elkany - bezinteresowną miłość do swojej niepłodnej żony. 

Potrafię wytłumaczyć wybór ks. Wujka, poszedł on za tekstem Wulgaty, która chyba zinterpretowała hebrajskie 'ap jako "nozdrza, nos..." w konsekwencji organ, który wyraża emocje: gniew, wzburzenie, może i smutek... stąd mamy to:

Annae autem dedit partem unam tristis quia Annam diligebat Dominus autem concluserat vulvam eiusKs. Popowski natomiast tłumaczył z Septuaginty, która nieco bardziej opisowo ujęła sprawę, dlatego jego tłumaczenie może różnić się od hebrajskiego  tekstu:

καὶ τῇ Αννα ἔδωκεν μερίδα μίαν ὅτι οὐκ ἦν αὐτῇ παιδίον πλὴν ὅτι τὴν Ανναν ἠγάπα Ελκανα ὑπὲρ ταύτην καὶ κύριος ἀπέκλεισεν τὰ περὶ τὴν μήτραν αὐτῆς jedyne czego nie potrafię sobie wytłumaczyć to: 

- skąd w Biblii Gdańskiej mamy "część wyborną"?

- czemu tłumaczenie Biblii Poznańskiej jest takie a nie inne... marne!!!! 

a to przecież taka piękna historia i trzeba ją umieć dobrze opowiedzieć!!!



Photo by Fran Linden from Freeimages.com

ubóstwo czy ubodzy?

9 lip, 2019, Brak komentarzy
...Gli storici insistono giustamente sul fatto che Francesco, all’inizio, non ha scelto la povertà  e tanto meno il pauperismo; ha scelto i poveri! Il cambiamento è motivato più dal comandamento; “Ama il prossimo tuo come te stesso”, che non dal consiglio: “Se vuoi essere perfetto, va’, vendi tutto quello che hai e dallo ai poveri, poi vieni e seguimi”. Era la compassione per la povera gente, più che la ricerca della propria perfezione che lo muoveva, la carità più che la povertà. 
(Francesco d’Assisi e la riforma della Chiesa per via di santità.. . Prima Predica di Avvento 2013 di padre Raniero Cantalamessa, ofmcap)

Kościół i jego twarze...

10 kwi, 2019, Brak komentarzy
Są grzechy przywódców Kościoła, którym brak inteligencji albo dają sobą manipulować. Ale Kościół to nie biskupi, papieże i prałaci. Kościół to lud. Sobór Watykański II mówi: "Lud Boży, jako całość, nie myli się". Jeśli chce pan poznać Kościół niech pan jedzie do wioski, gdzie odbywa się życie. Niech pan jedzie do szpitala, gdzie tylu chrześcijan angażuje się w pomoc, świeccy, siostry zakonne... Niech pan jedzie do Afryki, gdzie pracuje tylu misjonarzy. Tam składają swoje życie w ofierze. I dokonują prawdziwych rewolucji. Nie po to, żeby nawracać, o nawracaniu mówiło się w innej epoce, ale po to, żeby służyć...

papież Franciszek, Otwieranie drzwi, s. 149-150

nie za bardzo wiadomo

26 wrz, 2018, Brak komentarzy
Drżymy o instytucję. Nie chciemy zadawać szkód Kościołowi. Ale przecież uświadamiamy sobie, że w imię dobra instytucji przymykano oczy na wiele zła. Była to katastrofa. Zbyt często Kościół jako instytucja szedł przez historię ramię w ramię z silniejszymi. Trzeba to widzieć. Trzeba też dostrzegać zasadność lęku, jaki jest widoczny u wielu szlachetnych ludzi, nieczujących się jednak wewnątrz Kościoła - lęku, że Kościół broni dzisiaj niezbywalnych praw osoby ludzkiej, broni wolności przeciwko tyranii, bo jest słaby. Ale nie bardzo wiadomo, jak zachowa się, kiedy będzie silny... 
te słowa napisał o. Tomasz Wiśniewski OP w roku 1978 ("Spotkanie" nr 2 (1978), s. 2-17)

na ile te słowa okazały się prorocze, dalekowzroczne... na ile już dzisiaj wiadomo...

zdemoralizowany umysł

23 sie, 2018, Brak komentarzy
...Przedstawiciele młodszych pokoleń nie unikną kursu nudy, rozczarowania i demoralizacji. Jako produkty niewidzialnych rodziców, skomercjalizowanej edukacji, marketingu „od kołyski” i obłąkańczego programu kulturowego muszą dostroić się do modelu konsumpcyjnego, wiedząc przy tym doskonale, że niszczy planetę i zagraża ich przyszłości. W sposób zrozumiały młodzież należy zatem do pokolenia transu, z nienasyconym apetytem na każdą technologię, która może zredukować świadomość i przytłumić emocje. Gdy społeczeństwo pogrążone jest w kryzysie egzystencjalnym, zaś trajektoria życia emocjonalnego prowadzi w dół, trans pozostaje najprężniej rozwijającym się rynkiem konsumenckim....


Z. Herbert - Przesłanie Pana Cogito

30 lip, 2018, Brak komentarzy
Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę

idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć

masz mało czasu trzeba dać świadectwo

bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny

w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze

ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys

Edytuj wpisUkryj

ks. Tomáš Halík, TP 23.12.2016 Jeszcze będzie lepiej​

17 lip, 2018, Brak komentarzy
...Mam jednak obawy o przyszłość „Kościoła ludowego”, który w procesie modernizacji straci swoją społeczno-kulturalną biosferę. Obawiam się, że wielu ludzi, którzy nie zostali w środowiskach kościelnych wychowani do samodzielnego myślenia – albo opuści wiarę, albo wpadnie w różne formy fundamentalizmu. Już teraz notujemy wzmożenie irracjonalnych form wiary (szukanie cudów, angażowanie się w religijność emocjonalną, fascynacja prywatnymi objawieniami). To naturalny skutek tego, jak wielu głosicieli i nauczycieli wiary nie wzięło do siebie poważnie wielkiego ostrzeżenia Jana Pawła II, że „wiara bez myślenia jest niebezpieczna”.

Ks. Tomáš Halík, Lubię to, co robię... TP 2.07.2018

6 lip, 2018, Brak komentarzy
Zawsze mną wstrząsa, jak słyszę gromkie porykiwanie o wierze w stylu odpustowych zapiewajłów. Źle też znoszę wysiłki „obrońców naszej chrześcijańskiej cywilizacji”, aby z wiary robić ideologię polityczną. A w Ameryce czułem przesyt ulicznych i telewizyjnych „ewangelizatorów”. Pytam czasem sam siebie, ze wstydem i grozą, czy ja mam coś wspólnego z tak wulgarną wersją religii. 
Wierzę, że chodzi tu o tajemnicę, której nie można opowiedzieć słowami i pojęciami, a lepiej używać cudownej, poetyckiej mowy metafor. Chrześcijanie nie powinni starać się przekrzykiwać reklam tego świata, ale raczej prowadzić w ciszy do świątyni sumienia, gdzie Bóg przemawia delikatnymi podmuchami. Pamiętaj: zdejmij buty, bo ziemia, na której stoisz, jest święta.

Najnowsze wpisy

  • gdzie jesteś...
    10 lip, 2022
  • Sędzia czy sługa? sumienia role dwie...
    1 paź, 2021
  • Robert Frost - Nie został nikt
    19 cze, 2021
  • po-sługa czy powódź słowa...
    19 kwi, 2021
  • że Zmartwychwstał...
    11 kwi, 2021
  • faryzeusz i celnik - reaktywacja
    13 mar, 2021
  • mąż boży...
    24 sty, 2021
Utworzono za pomocą Mozello – to najłatwiejszy sposób tworzenia witryn internetowych.

Stwórz swoją stronę internetową lub sklep internetowy z Mozello.

Szybko, łatwo, bez programowania.

Zgłoś nadużycie Dowiedz się więcej